„Huśtawka Jedności”: Byliśmy na placu budowy Pomnika Zjednoczenia i byliśmy w szoku

Berlińczycy wpatrują się w place budowy: część miejskiego krajobrazu. To norma. Dopiero po dłuższym pobycie w tym miejscu plątanina rusztowań, wiecznie rozkopane ulice i gigantyczne dźwigi powoli stają się niewidoczne. Autor tych słów, na przykład, w pewnym momencie całkowicie zapomniał, że od lat dwa razy dziennie przejeżdża obok takiego placu budowy, nawet go nie zauważając: placu budowy tzw. „ Huśtawki Jedności ” między Zamkiem Miejskim , odnogą Sprewy a Schinkelplatz.
Kiedy z okazji 35. rocznicy zjednoczenia Niemiec minister stanu ds. kultury Wolfram Weimer nagle ogłasza, że nadaje projektowi nowy impuls, uświadamiamy sobie, że pomnik naprawdę powinien był powstać. Właściwie to całkiem dobrze było o nim zapomnieć. Wszyscy byli szczęśliwi. Bo nikt nigdy nie uważał tej „huśtawki”, która w rzeczywistości ma być dostępna dla pieszych, za dobry pomysł. Ale to z pewnością nie powód, żeby z niej rezygnować. To samo dotyczyło na przykład Pałacu Miejskiego.
„Pomnik Wolności i Jedności w Berlinie, w centrum stolicy, ma upamiętnić najszczęśliwszy moment w powojennej historii Niemiec – zjednoczenie w pokoju i wolności” – powiedziała rzeczniczka Weimera Niemieckiej Agencji Prasowej. On sam zamierza wkrótce poinformować Bundestag o możliwych dalszych działaniach.
Już pod koniec lat 90. działacze społeczni i członkowie opozycji NRD opracowali znakomity projekt wzniesienia pomnika upamiętniającego Pokojową Rewolucję 1989 roku. W 2007 roku Bundestag przegłosował jego budowę, a w 2011 roku zatwierdził natychmiast kontrowersyjny projekt „Huśtawki Jedności”: ważącej 120 ton i długiej na 50 metrów stalowej konstrukcji, po której ludzie mogli się wspinać i tworzyć większość, tak aby huśtawka mogła się nawet przechylać i wprawiać w ruch myśli ludzi, niczym dzieci na placu zabaw. Taki był pomysł. Miała zostać ukończona w 2019 roku. Uroczystość wmurowania kamienia węgielnego odbyła się w 2020 roku i wtedy zaczęły się prawdziwe problemy. Kilka firm zaangażowanych w projekt zbankrutowało. Plac budowy pogrążył się w głębokim śnie na lata.
A teraz? Autor celowo udaje się na ten plac budowy dzień przed rocznicą, tylko po to, by popatrzeć na typowo berliński, opuszczony plac budowy, na którym nie trwają żadne prace budowlane, a nagle naprawdę pojawiają się robotnicy! Co za szok! Chciałoby się po prostu stanąć w słońcu i podziwiać spokojnie leżący pustkowie, ale stoi tam ogromny dźwig, nawet się porusza, a ludzie w kaskach ciągną worki z cementem – ale to nie worki z cementem, jak twierdzi jeden z nich, ale materiał uszczelniający. Za wszystkie te granitowe kamienie, które niedawno tu położono.
35 lat później wciąż nie ma pomnika Pokojowej RewolucjiSą tu od trzech tygodni. Wszystko zaczyna się od nowa. Firma Gebauer Steinmetzarbeiten GmbH jest zupełnie nowa, ludzie wydają się kompetentni, a atmosfera jest dobra. Są tu też trzy lub cztery osoby z innej firmy, wykonujące zadania, które zazwyczaj wykonuje się na placach budowy. Mogą jednak pojawić się osy w szczelinie w ścianie, co może spowodować opóźnienia. Oczywiście, najpierw musiałby je przenieść specjalista. Możliwe opóźnienie? Ciężar spadł mi z ramion. W końcu wracamy do normy!
Oczywiście, nie da się tego nikomu poważnie wytłumaczyć: 35 lat później w centrum miasta wciąż nie ma pomnika Pokojowej Rewolucji. Ten plac budowy jest w budowie od pięciu lat. I jasne jest też, że życie to nie literatura, rzeczy nie zdarzają się same, by tworzyć dobre metafory. Ale w tym przypadku można by to wręcz założyć. Nieukończony pomnik to kolejny znak upadku Berlina, Niemiec, a przede wszystkim braku jedności Wschodu i Zachodu.
A potem, na Forum Humboldta, dociera do ciebie: życie to oczywiście plac budowy. A życie po zjednoczeniu to ogromny plac budowy. Czyż sam plac budowy nie jest w istocie o wiele lepszym pomnikiem? Muru już nie ma, ale zjednoczone Niemcy oczywiście nigdy nie zostaną całkowicie ukończone; będą trwać wiecznie. I zastanawiasz się, czy Wolfram Weimer rzeczywiście pomaga, że teraz stawia czoła pomnikowi, czy też lepiej byłoby milczeć o nim na zawsze. I po prostu zostawić plac budowy takim, jaki jest, najpierw na niego popatrzeć, a potem o nim zapomnieć.
Berliner-zeitung